Wygląda na to, że dopadła mnie jakaś niemoc twórcza. Albo to po prostu moje pragmatyczne podejście do zaopatrywania się w odzież wtedy, kiedy to absolutnie konieczne, sprawiło, że nie dzieje się zbyt wiele w obrębie mojej maszyny do szycia. I jakoś nie cierpię na niedosyt jesiennych i zimowych ubrań - wręcz przeciwnie. Cóż... cokolwiek by to nie było, nie zmienia faktu, że moja kreatywność nie może przebić się przez jesienną szarówę. Z drugiej strony, głowa pęka mi w szwach od pomysłów na przyszłą wiosnę i lato. Może powinnam zapomnieć o chronologii, porach roku, i zwyczajnie szyć akurat to, na co przyjdzie mi ochota? Tak czy siak, wszystko, co udało mi się ostatnio sklecić, to ciepłe wełniane spodenki i reglanowa bluzka w rozmiarze 104, których w szafie mojej pociechy akurat brakowało.
* * *
It seems that I was struck down by some kind of stagnation. Or maybe it's my pragmatic attitude towards making apparel supplies only when it's absolutely necassary, which caused so little rush around my sewing machine. I somehow don't suffer from a huge need for new autumn and winter clothes. Well... whatever it is, it doesn't change the fact my creativity can't break through the autumn dullness. On the other hand, my head is bursting at the seams because of my overabundance of spring and summer projects ideas. Maybe I should just forget about the chronology, seasons, and sew exactly what I feel like? Anyway, all that I've recently managed to sew were warm wool pants and reglan shirt in size 4T, which actually ran out of my little gal's wardrobe.